W zamierzchłych czasach początku sezonu kiedy określenie “ciepłe kraje” ciągle kojarzyło się bardziej z południem Europy, 16 śmiałków zebrało się pod biało-czerwoną flagą, żeby podbić portugalskie plaże na EBUC 2019 Plażowych Mistrzostwach Europy w ultimate. Nasza przygoda zaczęła się tydzień wcześniej w Caselldefels pod Barceloną na turnieju Copa Tanga…
Kiedy w pod koniec lutego z trenerem Zibim Branieckim wybraliśmy zawodników, którzy mieli dostąpić zaszczytu reprezentowania Polski na Plażowych Mistrzostwach Europy Portugalia 2019, wiedzieliśmy kilka rzeczy. Udało nam się wzmocnić drużynę o kilku zawodników, których brakowało nam na poszczególnych pozycjach na WCBU 2017, mamy mocny rdzeń składu i wypracowany styl gry oraz doświadczenie potrzebne, żeby poprawić wynik z Francji.
Skład Reprezentacji Polski Men’s na EBUC 2019
- Andrzej Holnicki – grający trener
- Zbigniew Braniecki – grający trener
- Marcin Goss
- Kacper Podgajny
- Tomasz Zatoń
- Mateusz Kosmalski
- Jan Madej
- Stanisław Stupkiewicz
- Filip Dobranowski – rookie
- Łukasz Dobranowski – rookie
- Maciej Parys – rookie
- Krzysztof Zając – rookie
- Grzegorz Nowakowski -Reprezentant Polski z ECBU 2013
- Paweł Wiejski – rookie
- Konstanty Święcicki – rookie
- Rafał Witczak – zawodnik rezerwowy
Kalendarz ułożył nam się tak, że zdecydowaliśmy się jechać na turniej przygotowawczy na tydzień przed imprezą główną. Decyzja o zgłoszeniu na Copa Tanga była nieco kontrowersyjna – oprócz Niemców i Brytyjczyków występujących pod banderą Bloody Clap, byliśmy jedyną reprezentacją, która pojechała grać do Barcelony. Na ogół kalendarz przygotwań planuje się inaczej, ale my postawiliśmy na budowanie chemii drużynowej tuż przed EBUC-em.
Copa Tanga – turniej z palemką na drodze do Portugalii
Do składu na Copa Tangę dołączyli rezerwowy Rafał Witczak. Razem z Zibim do Barcelony przyjechały również dwa wzmocnienia z Ameryki – Seth Reinhardt oraz Evan Brydon. Ten pierwszy to żywa legenda amerykańskiego ultimate. Seth jest zdobywał mistrzostwo USA z Ironside oraz mistrzostwo MLU z Whitecaps, ma także wielkie doświadczenie trenerskie z drużynami w przeróżnych rozgrywkach. Evan to zawodnik, którego fani mogą kojarzyć między innymi z występów w San Jose Spiders. Pick-upy zastępowały nieobecnych w Barcelonie Krzysztofa Zająca, Tomasza Zatonia i Jana Madeja, a także pomagali sztabowi trenerskiemu wykreować progres drużynowy patrząc chłodną okiem na naszą grę.
Faza szwajcarska – zżycie, nauka i roszady w liniach
Copa Tanga to turniej prowadzony w systemie szwajcarskim, w którym rozegrano sześć rund. Wygraliśmy cztery mecze, a w dwóch musieliśmy uznać wyższość rywala – pokonali nas wspomniani wcześniej Anglicy z Bloody Clap (drużyna oparta o zawodników londyńskiego Clapham oraz plażowej reprezentacji Wielkiej Brytanii) oraz weterani z SeXXXpensive – organizatorzy turnieju. Ten pierwszy mecz zwiastował zresztą nasz mecz otwarcia na EBUC, gdzie mieliśmy zagrać właśnie z GB. Był to dobry prognostyk, bo w pierwszej połowie poszliśmy “łeb w łeb” z doświadczonymi atletami i ostatecznie ulegliśmy tylko 13-7.
Gracze SeXXXpensive zaskoczyli nas jakością swojej plażowej gry wygrywając wysoko, mimo naszych desperackich starań w obronie. Panowie w czarno-złotych strojach pokazali nam całą masę “patentów”, które naocznie pokazały nam, jak powinna wyglądać dojrzała gra na plaży.
Przegrane mecze rundy szwajcarskiej dały nam dużo materiału do przemyśleń i wyklarowała decyzje o rotacji w liniach Reprezentacji. Pod nieobecność Zająca zdecydowaliśmy wzmocnić linię O o będącego w znakomitej dyspozycji Macieja Parysa, który doskonale prezentował się w zestawieniu z kolegami z klubu – braćmi Dobranowskimi.
W ostatnim meczu “szwajcara” zagraliśmy przeciwko drużynie Krakens, o której wiedzieliśmy tylko tyle, że są z Holandii. Coś zaczęło nam świtać dopiero przed meczem, kiedy rzekomi Holendrzy zaczęli mówić po hiszpańsku… Szybko przeorientowaliśmy się na grę przeciwko szybkim Hiszpanom i już w pierwszej połowie zrobiliśmy pierwsze breaki. Ten mecz był popisem naszej linii ofensu, która dała się przełamać tylko raz i pokazała wysoki poziom dając nam wstęp do ćwierćfinału przeciwko Reprezentacji Niemiec. Obecność w składzie Krakens wielu reprezentantów Hiszpanii dała nam wiarę w dobry mecz na EBUC-u. Wniosek extra: skauting powinien być dobry, albo żaden.
Faza pucharowa – step up drużynowości i budowanie pewności siebie
W drabince mistrzowskiej na naszej drodze stanęli Niemcy. Po bardzo mocnym meczu musieliśmy uznać wyższość rywala, który wykonał kilka kluczowych obron na naszej linii ofensywnej. Ten mecz potraktowaliśmy jako dobry znak – zagraliśmy kolejny dobry mecz przeciwko europejskiej czołówce, pokazując poziom dający nadzieję na wyrównaną walkę z tą i innymi repreztacjami na imprezie właściwej w Portugalii. W małym półfinale zmierzyliśmy się z drużyną Tommorow Never Knows z Hiszpanii, gdzie również wystąpiło wielu graczy kadry Hiszpanii. Mecz ten wygraliśmy w przekonywającym stylu podkopując jeszcze pewność Hiszpanów przed meczem grupowaym EBUC-a.
Ostatni mecz turnieju to rewanż przeciwko organizatorom z SeXXXpensive. W przeciwieństwie do pierwszego spotkania, wiedzieliśmy już czego spodziewać się po weteranach. Ograniczenie gry ofensywnej przeciwnika udawało się dobrze, przez większość spotkania, jednak liczne przebłyski geniuszu paki prowadzonej przez Rockiego (US), Lucę Migliorettiego (SUI), Thora Møllera (DEN) oraz Ricardo Marqueza (ESP) dawały pewne przyłożenia rywalom, a nam kolejną słodko-gorzką lekcję ultimate. Zeszliśmy z meczu pokonani, ale wiele się nauczyliśmy. Dostaliśmy również bardzo pozytywny feedback od ponad 40-letniego weterana kalifornijskiego ultimate Rockiego, który nie szczędził nam pochwał, wskazywał mankamenty i wróżył świetlaną przyszłość! Ostatecznie Copa Tangę zakończyliśmy na dobrym 6. miejscu, a wieczorem wspólnie z całym towarzystwem pląsaliśmy w beach barze łapiąc ostatnie chwile luzu przed Mistrzostwami Europy.
Intermission – podróż przez półwysep iberyski
Po zakończeniu turnieju niektórzy zawodnicy Reprezentacji ruszyli spowrotem do Polski, inni postanowili podróżować na zachód prosto na EBUC. W tej grupie byliśmy ja i Kacper Podgajny, a nasz lot do Sewilli był zaplanowany na 6:30. Ta godzina okazała się zabójcza, szczególnie, że nasza podwózka – trener żeńskiej Reprezentacji Rosji był mocno zaspany i pomylił drogę, przez co nie zdążyliśmy na lot. Lekko zrozpaczeni zakupiliśmy z Kacprem bilety na kolejny…
Sewilla powitała nas skwierczącym upałem, jak na “patelnię Hiszpanii” przystało. Całe szczęście znaleźliśmy cień w hostelu, a także Kostka Święcickiego, który także dotarł na miejsce. Następnego dnia dołączyła do nas jeszcze Dagny Gorostiza, która po pielgrzymce w Kraju Basków miała wziąć udział w EBUC-u jako kapitan spirytowy drużyny Wysp Kuriera.
Następny przystanek – Faro, spotkanie z Maciejem Parysem i wspólne oglądanie Ligi Mistrzów. Do Portimao coraz bliżej, do EBUC-a zaledwie parę dni… Rozmawiamy o drużynie, budujemy więź, jemy.
Ostatnią noc przed dołączeniem do reszty drużyny spędziliśmy w malowniczej osadzie rybackiej Alvor. Parys, który najlepiej znał portugalską kulturę z czasów pobytu na Erasmusie ugotował nam znakomite krewetki. Następnego dnia udaliśmy się na Praia da Rocha, gdzie spotkaliśmy kolejne osoby ze składu i udaliśmy się do naszej drużynowej willi.
EBUC 2019 Mistrzostwa Europy w plażowym ultimate – czas próby
Nie ma już miejsca na poprawki, nie ma już czasu na dyskusje. Za nami ostatnie treningi na malowniczej Praia da Rocha, przed nami test, na który wszyscy czekaliśmy tak długo. Rozpoczynają się Plażowe Mistrzostwa Europy. Po 20. miejscu wywalczonym we Francji na WCBU 2017 i 10. miejscu z ECBU 2013 w Calafell jesteśmy rozstawieni z 11. seedem. Nasi grupowi rywale to Wielka Brytania, Hiszpania, Szwecja, Belgia i Portugalia.
Życie w naszym domku jest od początku bardzo uporządkowane. Czas wolny przeplatamy aktywnościami drużynowymi. W szczególności na samym początku turnieju rozdzielamy pary buddies. Każda para ma na oku jedną drużynę, z którą przyjdzie nam się zmierzyć. Cały plan dnia, focus points, oraz inne ważne informacje umieszczone są w centrum domku na tablicy informacyjnej. Jak ktoś ładnie powiedział, nie jesteśmy na wakacjach, jesteśmy w pracy i to skupienie widać po każdym z nas. Jesteśmy gotowi na pierwszy mecz.
vs Wielka Brytania 7-13
Jak podejść do pierwszego meczu z przeciwnikiem, który jest najważniejszym pretendentem do złota w turnieju? Bez kompleksów! Po potyczce z USA we Francji, wiemy jak dużo może dać taki mecz na początku turnieju i chcemy wykorzystać poziom rywala, żeby skalibrować swój do góry. Wiatr mocny wzdłuż boiska. Ofense zaczyna od przyłożeń pod wiatr, defense walczy dzielnie z rosłymi zawodnikami Wielkiej Brytanii. Cały mecz gramy szczere man-D, robimy presje na każdym podaniu rywala. W między czasie parę dysków zgubiliśmy, co dało prowadzenie GB. Ich pewny ofense nie daje nam w tym meczu złudzeń, no może poza jednym – kto inny postawi nam takie warunki jak Vice-mistrzowie Świata? Wierzymy, że nikt.
vs Szwecja 12-10
Rozgrzani brytyjską jakością do meczu ze Szwedami przystępujemy znakomicie przygotowani. Wieczorem oglądaliśmy ich mecze i wiemy, że grają dość schematycznie, a w większość punktów są zamieszani #74, #89 i #20. Ustalamy match-upy na tych zawodników i decydujemy się na krycie man, not-in z lastem (ostatnim ruchomym zawodnikiem pilnującym zony). Naszego skupienia nie burzy lekko lekceważąca postawa Szwedów żonglujących futbolówką w kółeczku w ramach rozgrzewki. Czujemy krew.
Początek meczu, to popis naszej linii ofensywnej, która zdobywa punkty odważnymi długimi rzutami, zmuszając przeciwnika do zmiany planów obronnych. Jeśli można stwierdzić, że po tym turnieju serce wygolone na potylicy Zająca to już trademark, to ten występ był punktem zwrotnym w budowaniu tego brandu. Szwedzi są bezradni. Defense zaciska swoje macki, doskonale rozpoznając silne punkty przeciwnika odkryte przez naszych skautów. W pierwszej połowie zdobywamy dwa breaki, w drugiej mamy szanse na trzeciego, ale na szczęście nie był on nawet potrzebny, bo ofense jest bezbłędny. Pokonujemy faworyzowanych Szwedów!
vs Hiszpania 8-7
Na koncie porażka i zwycięstwo, a przed nami mecz z Hiszpanami. Faworytem oczywiście rywale, ale wieść o naszej dobrej formie już zaczyna nieść się po Praia da Rocha. Rywala znamy już z WCBU i z Copa Tangi (gdzie zawodnicy Hiszpanii grali w różnych drużynach, które pokonaliśmy). Arena meczu to boisko #2, położone między główną areną z trybunami i kanałem portu, lekko na uboczu plaży. Wiatr kręci nieubłaganie, ciężko stwierdzić, w którą stronę wieje. Hiszpanie przeprowadzali swoją klasyczną rozgrzewkę pełną drilli na “małą grę”, wiedzieliśmy, że musimy im tę broń zabrać, jeśli chcemy liczyć się w tym meczu.
Ze wszystkich spotkań jakie zagraliśmy na tym turnieju, do tego najlepiej pasuje określenie “mecz wywalczony”. Na początku udało nam się zrobić breaka >>pod wiatr<< i to miało być kluczowe przyłożenie. Hiszpanom tiki-taka nie szła, bo a) duża liczba podań sprzyjała stratom, b) mieli już za sobą mecz z GB tego dnia, a my rzuciliśmy się na nich jak szarżująca husaria. Cały czas lekka przewaga na naszą korzyść, coraz więcej biało-czerwonych z mixeda i masters kibicuje nam na linii. Kibicują również Hiszpanki, które jak się potem dowiedzieliśmy od Dagny raczej skupiały się na wyborze najprzystojniejszego z naszych (podobno padło na Kacpra, gdyby nie łydki). Nic nas nie rozprasza, idziemy po swoje. Kolejne kluczowe przyłożenie to scoober cross od Ficha do Zająca na layout po arcydługim punkcie. Universe point zaczynamy z ataku i nie dajemy rywalom żadnych złudzeń. Kacper na upline łapie centymetr od lecącego Hiszpana i rzuca do Zająca, break do Gossa otwiera grę i łatwym podaniem kończymy mecz. Parys salto. Trudno w tym momencie było w to uwierzyć, ale było trzeba – wygrywamy z Hiszpanią i rośniemy na czarnego konia turnieju!
vs Belgia 12-6
Następnego dnia czekało nas spotkanie z Belgami na streamowanym boisku. Wszyscy byliśmy mocno podekscytowani, tym że mocno wspierający nas kibice w Polsce będą mogli zobaczyć nas na żywo w jakości telewizyjnej. Idąc na ten mecz Paweł Wiejski, nasz drużynowy kontakt z mediami wypełniał brief dla komentatorów. Wynikło z tego wiele śmiechu, bo oni oczywiście łyknęli nasze “prawie” prawdziwe informacje (np. tę o półprofesjonalnym fryzjerze Święcickim).
Do meczu podeszliśmy skupieni, ale obecność kamer dawało się odczuć. Nie byliśmy w naszej grze i trochę daliśmy się ponieść niechlujstwu rywala. Po pierwszej wysokiej wygranej, trener Zibi nie szczędził nam gorzkich słów i chyba wszyscy zrozumieliśmy jego przekaz – nie chodzi o to, żeby wygrywać, ale bardziej o to, żeby grać konsekwentnie niezależnie od tego, co prezentuje rywal. Do meczu z Portugalią podeszliśmy znacznie lepiej.
vs Portugalia 11-5
W meczu przeciwko gospodarzom, chyba pierwszy raz weszliśmy w buty faworyta. Nauczeni poprzednim spotkaniem, od razu wzięliśmy się za robienie breaków i graliśmy swoje, nie oglądając się na rywala. To przyniosło nam nie tylko zwycięstwo, ale także poczucie dobrze wykonanej roboty i gotowości na ćwierćfinał. W kółeczku pomeczowym wymianialiśmy szczere wyrazy uznania z rywalem, który do złudzenia przypominał nas w 2017… Potem wspólnie odśpiewaliśmy portugalską piosenkę ludową (taka “Szła dzieweczka” tylko po ichniemu). Dobry nastrój, duma, obserwacja potencjalnych rywali w fazie pucharowej i odbudowywanie skupienia i świeżości – te rzeczy zajmowały naszą głowę po zakończeniu fazy grupowej EBUC 2019 na drugim miejscu. Jesteśmy w ćwierćfinale!!!
Przed ćwierćfinałem…
Wieczór przed upłynął nam pod znakiem przygotowań i odpoczynku. Wiedzieliśmy już, że zagramy z Irlandią, która pokonała w dramatycznych okolicznościach Danię w ostatnim meczu grupowym. Liczyliśmy na spotkanie z Niemcami i rewanż za Copa Tangę, ale ten traf również uznaliśmy za szczęśliwy. Irlandia to drużyna kompletna, ale mająca swoje mankamenty. Jak donieśli skauci, Irladnczycy grali prostą grę opartą na odważnych rozwiązaniach akcji, więc wierzyliśmy mocno, że będziemy w stanie robić na nich przejęcia. Tradycyjnie wypisaliśmy numery kluczowych graczy przeciwnika (#11, #4, #24, #99) i udaliśmy się spać. Fama o mocnej Polsce głośno niosła się po Portimao.
Ćwierćfinał vs Irlandia 12-7
Mecz z Irlandią to był nasz koncert! Perfekcyjny ofense i drapieżny defense budowały przewagę. Pierwszy break na 5-4 i następujące po nim dwa kolejne dały nam komfort w połowie meczu. Potem jeszcze dwa breaki w drugiej połowie i stało się faktem. Polska wystąpi w półfinale Mistrzostw Europy po raz pierwszy w historii! Irlandczycy po meczu powiedzieli nam tylko, że byli po prostu bezradni i nie wiedzą, co mogli zrobić lepiej.
Szybkie selfie, zawijka do willi, obiad, sen i powrót na arenę, gdzie w półfinale czekali nas Rosjanie.
Połfinał vs Rosja 6-9
W półfinale padło na Rosję. Przeciwnik stosunkowo mało nam znany, o nieregularnym, ciężkim do opisania stylu. Wiedzieliśmy, że będzie dużo bronienia hucków i dużo walki o sporne dyski. Od pierwszych punktów meczu te przewidywania się sprawdziły.
Mecz lepiej rozpoczęli rywale wychodząc na prowadzenie 4-1. Nasz ofense nie był niestety tak płynny jak w poprzednich meczach. Oprócz widocznego zmęczenia, doszła także fatyga psychiczna związana z niewygodnym stylem rywala. Rosjanie grają proste ultimate oparte o duże otwarcia i porządne man-D. My straciliśmy lekko głowę i zatańczyliśmy tak, jak nam zagrali, tracąc dyski w niedopracowanych akcjach. Iskierka nadzieji pojawiła się, kiedy zebrani tłumnie kibice ponieśli nas dopingiem, a my zaczęliśmy robić breaki wychodząc na prowadzenie 6-4. Przy tym rezultacie większość meczu była już przeszłością, więc teoretycznie wystarczyło dowieźć prowadzenie. Teoretycznie… Presja chwili i brak płynności powodowały kolejne straty. Nie graliśmy naszej dobrej/najlepszej gry, a rywal grał swoją normalną grę i wypunktował nas w końcówce. Zeszliśmy zdruzgotani, bo finał wydawał się już w zasięgu ręki…
Po czasie dopiero doceniliśmy prawdziwą klasę Rosjan, którzy zagrali znakomite spokanie przeciwko GB w finale, a dwa miesiące później zgranęli podobnym skłądem brąz na trawie. Na rewanż liczymy już niebawem, to z pewnością początek pięknej sportowej przyjaźni. No, a turniej się jeszcze nie skończył…
mecz o brąz vs Hiszpania 7-13
Hiszpanie zagrali koncertowo, my raczej słabo. Woli walki nie można nam było odmówić, ale nogi odmawiały posłuszeństwa. Rywale mieli dużo więcej atutów niż w niedawnym meczu grupowym. Nie brakowało im także szczęścia i raz po raz łapali niesamowite layouty “na styk”, powoli powiększając przewagę. Mniejszy wiatr, regularnie wiejący na boisku głównym, doświadczenie z gry w grupie medalowej i ogólne przygotowanie do gry na plaży drużyny hiszpańskiej świadczyły na jej korzyść. Nasza gra też nie wyglądała już tak dobrze, jak w fazie grupowej i ćwierćfinale, a nie mieliśmy już asów w rękawie, żeby coś z tym zrobić… Ale byliśmy na arenie i przy dopingu kolegów z innych kadr i widzów oglądających na streamie daliśmy z siebie wszystko.
Musieliśmy uznać wyższość Hiszpanów ale Mistrzostwa Europy zakończyliśmy na niesamowitym 4. miejscu! Obecność w półfinałach w towarzystwie turniejowiej 1., 2. i 3. to wspaniała sprawa. Po meczu rozmawiałem, z kapitanem Hiszpanii Ricardo Marquezem #99, autorem jednego z bardziej niewiarygodnych chwytów meczu (sytuacja z Łukaszem Dobranowskim), który w samych superlatywach wypowiadał się o naszej drużynie. Oczywiście, że umówiliśmy się na rewanż przy najbliższej okazji i dokonaliśmy tradycyjnej wymiany koszulek 🙂
Epilog
Zmęczeni, rozczarowani, szczęśliwi i głodni więcej. Z taką mieszanką w głowach udaliśmy się na imprezę wieńczącą turniej, której ozdobą była kreatywna cieszynka Costello (dawniej Kostek), wyświetlana wśród highlightsów dnia na wszystkich monitorach w miejscu zabawy. Oraz inne wygibasy. Długa noc upływała nam pod znakiem analiz i snucia planów na przyszłość. Wspólnie z Zibim zdecydowaliśmy, że będziemy kontynuować projekt z tym składem, dobierzemy nowych zawodników, lepiej przemyślimy linie na fazę medalową i rozłożenie sił na cały turniej. Z uśmiechami na twarzach bawiliśmy się ze śmietanką eurpejskiego ultimate, ze wspaniałą świadomością, że teraz i my jesteśmy w czołówce i nic nie będzie już takie jak dawniej.
Czas na nowe wyzwania. W 2020 chcemy znów wystąpić na Copa Tanga. Odbędą się też Klubowe Mistrzostwa Europy, gdzie przy dobrych wiatrach może uda się pojechać, a za dwa lata Mistrzostwa Świata (oby w Europie! Czyta to jakiś sponsor?).
Jeśli czytasz to, jesteś młodym zawodnikiem i chcesz spróbować swoich sił w Plażowej Reprezentacji Polski men’s, odezwij się już teraz. Przyszłość należy do nas!
2 komentarze
[…] Panów najlepsza okazała się Reprezentacja Polski, która po sporym sukcesie na tegorocznych Plażowych Mistrzostwach Europy (Polska zajęła 4 miejsce), kontynuuje projekt i szykuje się na przyszłoroczne Plażowe […]
[…] z Mooncatchers. W roku 2019 jako grający selekcjoner kadry Polski open zajął czwarte miejsce na mistrzostwach Europy w plażowym ultimate w Portimao (Portugalia). Więcej o Zibim i pozostałych trenerach możecie poczytać klikając w […]