Z pasji do ultimate frisbee!

"When a ball dreams, it dreams it's a frisbee" - Stancil Johnson

Panowie, Panie – podsumowanie

Panowie, Panie – podsumowanie

Za nami ostatnia kolejka Warszawskiej Ligi Ultimate w kategoriach open i women. Znamy zespoły, które zagrają w Wielkim Finale 16.2. Napięcie narastało z każdym meczem, a sytuacja w tabeli zmieniała się jak w kalejdoskopie. Emocje unosiły się nad boiskami, ramiona zbliżały się w drużynowych uściskach, a na sajdlajnie zaciskano coraz mocniej kciuki. O awansach do finału zadecydowały detale, a klasyfikacja końcowa obu kategorii może być dla wielu niespodzianką.

WOMEN


Była moc, byłe emocje! W aż 6 z 14 niedzielnych meczów kolejki women miał miejsce niesamowity powrót z kilku-punktowej straty do przeciwniczek, czasem zwieńczony zwycięstwem, a czasem nie. 7 meczów zakończyło się w ostatnich, decydujących punktach. Do gwizdka na koniec czasu (a często również po nim) nikt nie miał pewności, kto zakończy spotkanie na tarczy. Poznajcie szczegóły tych niesamowitych momentów, w których o ostateczną kolejność walczyło 8 żeńskich drużyn. Właściwie te ekipy już od pierwszej kolejki bardzo elegancko podzieliły się na dolną oraz górną czwórkę, jednak w przeciwieństwie do kategorii męskiej, wśród kobiet nie było ani drużyn niepokonanych, ani drużyn bez ani jednego zwycięstwa! Przed minioną kolejką  tabela pokazywała bardzo wyrównany poziom, a żadni eksperci nie pokusili się o karkołomną typerkę zaistniałego między 4hands, Flowers, mJAH oraz GMF czworokąta bermudzkiego. Zwłaszcza, że kilka drużyn z dołu tabeli deklarowało apetyt na zamieszanie w ostatecznych wynikach fazy pucharowej… I choć dolna czwórka już zakończyła wysiłki na lidze, to należy im się duży szacunek za walkę do końca – zarówno między sobą, jak przeciwko faworytkom.

Nikt nie spodziewał się hiszpańskiej inkwizycji

Po stosunkowo łatwej pierwszej kolejce i trzech wygranych jedną z drużyn w czołówce była ekipa zawodniczek Grandmaster Flash. Dopiero w tę niedzielę przyszedł czas na prawdziwy egzamin dla dziewczyn – miały zmierzyć się z zajmującymi pierwsze 3 miejsca w tabeli 4hands, Flowers oraz mJAH Panie. Jasne było, że to najpewniej te 4 drużyny zagrają na finałowej kolejce, jednak nie każdy wierzył, że przy trzech tak wymagających meczach Granmaestras będą miały szanse wejść do ścisłego finału.

Tymczasem dziewczyny były gotowe wprowadzić swój iście diabelski plan pod balon na Koncertowej i w każdym z istotnych meczów zastosowały podobną strategię: oddanie przeciwniczkom początku meczu, danie im nadziei na finał, aby potem wziąć timeout i spróbować brutalnie podeptać ich marzenia. Ta podła, ale skuteczna sztuka zaprocentowała – choć Flowers rozpoczęły mecz przewagą 4:1, po mądrym timeoucie przeciwniczek zdobyły już tylko 4 punkty do końca meczu, tym samym żegnając się z nadziejami na finał. Kolejne na drodze do finału mJah Panie, pomimo pięciopunktowej przewagi, pozwoliły wyprowadzić się z równowagi clamem i przez drugą połowę… również zdobyły ledwo 4 punkty. Grandmaster Flash natomiast spokojnie, bez strat doprowadziły mecze do końca wygrywając odpowiednio 13:10 i 11:9. Tym sposobem GMF, w sporej mierze prowadzone przez szaleńczo punktującą, latynoskokrwistą Dagny Gorostizę przyklepały sobie miejsce w finale, a Flowers i mJah Panie pogodziły się z wizją spotkania w meczu o 3. miejsce.

Kluczem do wejścia do finału w naszym przypadku były comebacki. Każdy mecz zaczynałyśmy od sporej różnicy punktów, ale w każdym meczu po szybkim timeoucie udawalo nam się zrobić pare breakow z rzędu.

Opowiada z dumą szybka jak, nomen omen, błyskawica Zosia Bejm.

Warto dodać, że w kategorii męskiej Grandmaster Flash pokazał równie niesamowitą skuteczność i marzący o finale rywale GMF musieli obejść się Smokiem… i Wiką, których wspólny powrót  na boisko zdaje się istotnie korelować z sukcesami drużyny. Czy w kategorii mixed to również zaprocentuje?

Drużyna L’n’F wczoraj zatrzymała nie tylko młode Frelki

Zwycięstwa znalezione, (nie) kradzione!

Wspaniale rozpoczęły niedzielę ligowe beniaminki – Lost’n’Found z Warszawy, które spotkały się w samo południe z Zetwuerkami. Bukmacherzy obstawiali wygraną dziewczyn z Zawieruchy, w szeregach których biegały atletki takie jak Iga Sobieralska, Tosia Tataj czy Natalia Makuła. I choć Zetwuerki szybko wyszły na prowadzenie, L’n’F (jakby wyznaczając trendy dla koleżanek z Granmaestras) przegalopowały niesamowitym comebackiem do wyniku 6:4 dla nich przy pomocy wielu overheadów o iście wschodnioeuropejskiej precyzji. Zetwuerkom udało się wrócić do remisu, ale przewaga psychiczna Lost n Found dała im zwycięski punkt – wygrały swój pierwszy pojedynek na lidze 10:9.

Mocne były. Dużo biegały.

Zdradziła genezę sukcesu Lost’n’ Found Agata Gryszczuk z Zetwuerek, chyba nieco rozczarowana wynikiem.

Dalsze mecze Lost’n’ Found zapewniły im piąte miejsce w tabeli, które można nazwać sporym, ale bardzo pozytywnym zaskoczeniem, ponieważ ta drużyna regularnie trenuje i się rozwija, a publika kocha triumf mozolnego wysiłku.

Z każdego punktu, defensu, a co najważniejsze atmosfery w drużynie jestem bardzo dumna. L’n’Fki, jesteście super!

Ociera łzę z policzka Atka Strzałkowska, która współprowadziła drużynę do tego sukcesu.

Gigantyczne starania Igi Sobieralskiej nie wystarczyły ZetWueRkom

Skok na skali Fujity-Pearsona

Zetwuerki także w następnym meczu przeciwko Flowers nie postawiły zbyt dużego oporu, ale… wtedy miarka się przebrała i tornado Zawieruchy zaczęło zwiększać moc rażenia. Gdy zobaczyły po drugiej stronie boiska dobrze znane koleżanki z warszawskiej drużyny 4hands, rozpoczęły mecz z mocą diabła tasmańskiego, wychodząc na duże prowadzenie. 4hands jednak miały świadomość, że porażka mogłaby utrudnić im wejście do finału i pięknym comebackiem dogoniły przeciwniczki. Cóż to był za mecz! Punkt za punkt, ogromna waleczność, wachlarz rzutów, w tym obiecane backhandowe dalekie rzuty Grażyny Chlebickiej i niesamowite chwyty Igi Sobieralskiej oraz Tosi Tataj. Ostatecznie, przez chwilową nieuwagę w obronie, 4hands wbiły ostatni punkt meczu wyrywając z tornada cenną wygraną, która dała im pierwsze miejsce w tabeli. Zetwuerki jednak mogły zejść z boiska z podniesionym czołem, bo wcześniej nikt poza mJah nie postawił dziewczynom z 4hands takiego oporu.

Czterorękie arcymistrzynie

W ciekawym zbiegu okoliczności jeden z ostatnich meczów fazy pucharowej ligi żeńskiej był zarazem zapowiedzią finału, bo przeciwko sobie zagrały już pewne swojej lokaty w pierwszej dwójce GMF i 4hands – niejasna była tylko ostateczna kolejność tabeli. Oj, finał mógłby wyglądać podobnie do tego meczu, bo każda z dziewczyn dawała z siebie maksimum możliwości, a emocje podnosił fakt, że obie ekipy na boisko wystawiały zarówno bardzo doświadczone zawodniczki, jak nieco świeższe cutterki. To wyrównane spotkanie wygrały królowe universe pointa – 4 hands, jednak jak każdy zawodnik wie, wygranie dwóch spotkań z rzędu z tym samym, równym przeciwnikiem jest bardzo trudnym zadaniem i w finale możemy spodziewać się… wszystkiego. A Gran maestras de la luz, pomimo staty ostatniego punktu, nie tracą pozytywnego nastawienia.

Veni, vidi, vici – myślę ze jesteśmy po prostu extra!

Komentuje bardzo zadowolona z ekipy Zosia Bejm.

Ostatecznie w finale znalazła się ta sama czwórka drużyn, co w zeszłym roku, jednak zeszłoroczne srebrne medalistki – Flowers w tym roku mogą mieć nadzieję tylko na brąz, zaś Grandmaster flash po 6 (!) latach znów ma szansę na ligowe złoto. Pomimo tego trzeba docenić Flowers, które są jedyną drużyną spoza Warszawy zarówno w kategorii women jak open, która pojawi się na finałowej kolejce w strojach zawodniczych. Mecz pomiędzy nimi a mJah Paniami – dwiema przyjaźniącymi się drużynami – może dostarczyć podobnych emocji, co finał. Dziękujemy wszystkim drużynom  za piękną walkę i gratulujemy finalistom, runner-upkom oraz Frelkom i RJP, które choć znalazły się na dole tabeli, to również wyrwały po jednej wygranej i swoim pozytywnym nastawieniem rozjaśniały balon na Koncertowej.

Końcowa tabela rundy zasadniczej WLU* women 2018/19

# Zespół Mecze Zwycięstwa Porażki Pkt. zdobyte Pkt. stracone Różnica pkt.
1
 4hands
7
6
1
80
50
30
2
 Gran Maestras de la Luz
7
6
1
96
48
48
3
 Flowers
7
5
2
84
48
36
4
 mJAH Panie
7
5
2
104
42
62
5
 Lost’n’Found
7
2
5
41
81
-40
6
 ZetWueRki
7
2
5
56
74
-18
7
 Frelki
7
1
6
37
85
-48
8
 RJP
7
1
6
31
101
-70

OPEN


Czteroręki i sześcionogi Gepard zjadł wszystkich przeciwników w rundzie zasadniczej

Pech 4hands

Ekipa z Warszawy nie miała szczęścia na ostatniej kolejce. Najpierw zagrali bardzo dobry mecz z liderem, Meowing Cheetahs. Tego meczu, według ówczesnej narracji, nie musieli wygrać – przy dobrych wiatrach mieli i tak awansować do finałowej czwórki. Ku zaskoczeniu widzów, 4hands prowadzili przez całe spotkanie po raz kolejny pokazując siłę swojej prostej, poukładanej gierki i wykorzystując koszmarne błędy Cheetahs. Ostatecznie Gepardy wyszarpały korzystny wynik, stawiając Czterorękich w niewygodnej sytuacji – od tego momentu musieli liczyć na inne drużyny…

BC na gigancie

Starcie Kosmodysku z JR było jednym z najciekawszych spotkań kolejki. Nie dość, że zadecydowało ostatecznie o umieszczeniu w top4, to było to najbogatsze w przyłożenia spotkanie w całym sezonie. Kosmodyszczanie byli mocno nabuzowani od początku tego meczu i dawali do zrozumienia JR, że boisko należy do nich. Szybka gierka BC zdawała się być nie do zatrzymania, a energiczna pomoc z linii konserwowała panujące poczucie przewagi meczowej Kosmodysku. Przy stanie 9-6 obserwatorzy już skazywali JR na pożarcie, ale Ochocianie ani na chwile nie stracili wiary i konsekwentnie odrabiali straty. Obie strony punktowały zresztą w tempie ekspresowym, za nic sobie biorąc wysiłki obronne rywala. JR parę razy zabrakło szczęścia albo doświadczenia przy wykończeniu akcji. Tym niemniej w ostatnich minutach meczu wjechali mocno i zaczęli punktować. 3 breaki w ostatnich minutach pozwoliły na wyrównanie stanu meczu na końcu czasu. BC miało jednak dysk w swoim posiadaniu i zdobyli decydujący punkt, korzystając z niezawodnej kombinacji Stupkiewicz – Rudy (wynik końcowy: 20-19).

Mateusz Kosmalski wyszarpuje kolejny punkt w drodze do finałów

Siła motywacji GSH

Przed kolejką zapowiadaliśmy trudną drogę stojącą przed Girls Stay Home. Chłopaki z Wrocławia stanęli na wysokości zadania i wygrali dwa pierwsze mecze. Najpierw wysoko z JR w pierwszym spotkaniu dnia, a następnie w zaciętym meczu z BC 9-7. Oba mecze nie były łatwe i wymagały od wrocławian dużo wysiłku w obronie na boisku oraz na sidelajnie, szczególnie że z BC zaczęło mecz od prowadzenia 3-0. Tym samym ekipa w żółto-bordowych strojach włączyła się na dobre w walkę o podium. Stało się jasne, że stawką meczu GSH – GMF będzie wejście do ścisłego finału.

Gwiazda wieczoru Grandmaster Flash

Przed ostatnią kolejką mało kto spodziewał się GMF-u w finale. Obaj eksperci UltiZone obstawili Limonkowych na 5. miejscu. Niesłusznie.

Zaczęło się mało przekonująco, od wygranej w decydującym punkcie z niżej notowanym Przemkiem Saletą. Potem przyszedł czas na spotkanie z rozpędzonymi Girls Stay Home. Wrocławianie wyglądali w tym meczu lepiej, intensywnie broniąc i przejmując audio-wizualną kontrolę nad boiskiem w swoim stylu. Przy stanie 10-7 wydawało się, że jest już po meczu i to Wrocław zagra z Meowing Cheetahs o 1. miejsce ligi. Może taka myśl pojawiła się też w głowach zawodników GSH, bo zaczęli tracić koncentrację. Wtedy do roboty wziął się GMF z przodownikiem pracy Mikołajem Smogórem na czele. Oddane w prosty sposób dyski zamienili na pewne punkty, przechylając tym samym wahadło momentum na swoją stronę. Do pewnej egzekucji decydującą obronę dołożył Smok i przy 10-10 i 15 sekundach na zegarze Grandmaster mieli time-out w niewielkiej odległości od zony przeciwnika. Ostatni punkt nie przyszedł łatwo, ale wystarczyło doświadczenie i przewaga fizyczna Smogóra. Ten dynamiczny zawodnik urwał się na długi upline i zdobył punkt w rogu zony, podtrzymując marzenia GMF-u o finale.

Tak oto GMF po odparciu najazdu z południa, miał przed sobą bezpośredni mecz o awans do finału. W naprzeciwległej zonie stanęła drużyna  BC Kosmodysk. Mecz zgromadził wielu widzów, ciekawych tego, kto zagra w finale ligi.

GMF kontrolował spotkanie przez pełne 25 minut. Rozpędzony duet Smogór – Sieraj był nie do zatrzymania. Ci zawodnicy zdobyli w sumie 22 punkty dla swojej drużyny, a więc brali udział w więcej niż połowie wszystkich przyłożeń. Dodatkowo dobra obrona Grandmasterów sprawiła, że BC grało się w tym meczu ciężko. W tym aspekcie na wyróżnienie zasługuje na pewno Tadeusz Pętlak, który do kilku popisów obronnych dołożył jeszcze 5 przyłożeń. Często popędzani presją wyniku musieli uciekać się do ryzykownych rozwiązań (jak odwrócone scoobery Michała Rudego), które wprawdzie leciały w stronę odbiorców, ale jakoś nie znajdowały się w ich rękach. Ostatecznie GMF zwyciężył 18-13 i zameldował się w finale, w którym zmierzą się z niepokonanymi Meowing Cheetahs. BC Kosmodysk zagra o brązowy medal z Girls Stay Home.

Tychy Claws mogli wczoraj wracać do domów z uniesionymi głowami

Saleta rzutem na taśmę

Niebezpodstawne okazały się zapowiedzi Przemka Salety o nawiązaniu w ostatniej kolejce walki o “mistrzostwo drugiej ligi WLU*”. Chłopaki nie tylko postawili się GMF przegrywając dopiero w universe point, ale też wygrali kluczowe mecze z Tychy Claws, RJP i ZetWueRami. Dzięki dobrej postawie wylądowali na dobrym 7. miejscu i mogą być ze swojego występu zadowoleni. Najlepiej świadczy o tym optymizm dobrego ducha drużyny Pawła Zarzyckiego:

Zona RJP sprawiała nam spore problemy, jednak spokój na handlingu, o który dbał Julian Liwszic pozwolił nam na cierpliwe, trudne zwycięstwo. Warto wyróżnić Mikołaja Rutkowskiego i Radka Molaka. Popularny Mikson zdobył trzy pierwsze punkty w meczu z RJP. Tego dnia po prostu im “żarło” i niejednokrotnie łapali dyski niedostępne dla zwykłego śmiertelnika. W ostatnim meczu dnia, ZWR tak samo jak RJP postawili zonę, jednak my wiedzieliśmy, że dwa razy do tej samej rzeki się nie wchodzi i byliśmy już na to przygotowani. Podobnie jak w poprzednim meczu cierpliwie przechodziliśmy ich obronę i pewnie wygraliśmy mecz.

Przemek to nie profesjonalna drużyna, tylko zlepka dobrych kumpli. Gramy głównie dla funu, choć najbardziej satysfakcjonują nas takie dni jak dziś: 4 fajne mecze, na mocnej intensywności z dobrym spirytem. 7 miejsce biorąc pod uwagę problemy kadrowe to spoko lokata, szczególnie dlatego, że tylko oczko wyżej są nasi rywale zza miedzy – JR. Naszym obecnym celem jest wygrać party!

Na pochwałę zasługuję też Dysko Polot, który obronił swoje dobre 9. miejsce w universie z Tychy Claws i udowodnił, że trzeba mieć na nich oko w przyszłości. Legendarne już party poligowe odbędzie się wieczorem w dzień finałów (16.2.). Gdzie tym razem ruszy ligowy pochód? Dowiemy się wkrótce!

Końcowa tabela rundy zasadniczej WLU* open 2018/19

# Zespół Mecze Zwycięstwa Porażki Pkt. zdobyte Pkt. stracone Różnica pkt.
1
 Meowing Cheetahs
12
12
0
204
111
93
2
 Grandmaster Flash
12
10
2
174
126
48
3
 BC Kosmodysk
12
9
3
185
130
55
4
 Girls Stay Home
12
9
3
143
106
37
5
 4hands
12
9
3
170
121
49
6
 JR
12
8
4
201
138
63
7
 Przemek Saleta
12
5
7
145
152
-7
8
 RJP
12
5
7
144
148
-4
9
 Dysko Polot
12
4
8
117
171
-54
10
 Tychy Claws
12
3
9
117
164
-47
11
 ZetWueRowie
12
2
10
119
166
-47
12
 Ultimatum
12
2
10
119
167
-48
13
 Ministerstwo Dziwnych Rzutów
12
0
12
73
211
-138

Wielki Finał Warszawskiej Ligi Ultimate odbędzie się 16 lutego w godzinach 14.00 – 17:15 pod balonem przy Koncertowej 4.

Nadchodzące wydarzenia

Partnerzy

Kontakt

E-mail: kontakt@ultizone.pl

O NAS

@2024 Ł.Dobranowski UltiZone.pl / Since 2017 / Z pasji do ultimate frisbee!