Z pasji do ultimate frisbee!

"When a ball dreams, it dreams it's a frisbee" - Stancil Johnson

Czy warto jechać na hata? Relacja z Dragon Cupa

Czy warto jechać na hata? Relacja z Dragon Cupa
Foto tytułowe: Łukasz Zdunek
Już po raz ósmy gracze z Polski, Czech i Słowacji odwiedzili stolicę Małopolski, by zagrać o puchar Smoka Wawelskiego. Na ten wyjątkowy turniej tym razem trzeba było czekać dwa lata! Czy było warto?

Beztroskie powalanko graczy z Katowic i Warszawy | fot. Łukasz Zdunek

Dragon Cup to był jeden z pierwszych turniejów, w których brałam udział. W 2009 roku mieszkałam w Krakowie i grałam w drużynie organizatorów. Pamiętam bardzo dobrze, że mimo deszczu, który nie przestawał padać ani na chwilę, a boisko po kilku godzinach zamieniło się w wielkie błotniste jezioro, wszyscy bawili się wyśmienicie. W późniejszych latach, zmieniając często miejsce zamieszkania, nie zawsze mogłam przyjechać, ale dwie inne edycje wspominam równie miło. Zapytałam kilku bliskich znajomych, graczy Ultimate z wieloletnim już doświadczeniem, co im przychodzi na myśl kiedy słyszą nazwę tego turnieju. Większość odpowiedziała: impreza! Czy tylko to?

W tym roku popatrzyłam na ‘Dragona’ trochę inaczej. Mimo, że nie odmówiłam sobie żadnej atrakcji przygotowanej przez organizatorów (jak zwykle spisali się na medal), myślę że udało mi się przemycić odrobinę mojej filozofii gry w Ultimate do drużyny, z którą miałam przyjemność zagrać na tym turnieju.


Ale po kolei.

Low-release forehand | Foto: Łukasz Zdunek

Dragon Cup to turniej hatowy. Oznacza to, że z puli zawodników zapisanych na zawody organizatorzy tworzą w miarę równe drużyny, zgodnie z tym co zawodnicy sami wpisali w ankietach wypełnianych podczas rejestracji. Graczy było dwustu, drużyn szesnaście, boiska dwa, śniadanie przy trzecim. Wszystko w promieniu kilometra. Woda, scorekeeperzy, gifty, fizjoterapeuci i opieka medyczna na obu obiektach oraz obiady na czas. W mojej drużynie nie znałam wcześniej nikogo. I to jest sedno hata. No bo jak w 2 dni stworzyć zgrany team składający się z obcych sobie osób? To niełatwe zadanie! Ale takie turnieje jak Dragon Cup pokazują, że się da! I to jaką drużynę! My dotarliśmy aż do półfinału! Do finału natomiast dotarł Radek Lenczewski, z którym udało mi się zamienić kilka zdań.

Zwycięska drużyna Radka | fot. Łukasz Zdunek

Radek zaczął grać w grudniu 2008, od początku jest członkiem drużyny Grandmaster Flash Warszawa. Frisbee znał już wcześniej. Do dołączenia do drużyny zachęciła go możliwość rywalizacji w dyscyplinie z latającym dyskiem. Jednak w ostatnich latach preferuje grę w luźniejszej atmosferze, przeważnie w kategorii mixed. W turnieju Dragon Cup wziął udział już pięć razy.

Marta Uryniak: Dlaczego przyjechałeś na tegoroczną edycję?

Radek Lenczewski: Zwykle jeżdżę po to samo – trochę dla grania, trochę żeby poznać nowych ludzi i wdać się w nowe sytuacje. Przekonującym argumentem dla mnie jest też okazja, żeby dać coś od siebie dla rozwoju dyscypliny. Tym razem Dragon znów wpisał się pięknie w typową polską złotą jesień, więc do tego wszystkiego dodałem jeszcze wakacje w okolicach Krakowa.

MU: Dlaczego podoba Ci się turniej typu “hat”?

RL: Podoba mi się dlatego, że jest ciekawym sprawdzianem umiejętności dostosowania się. To brzmi banalnie, ale wg mnie jest to jest niezwykle istotna kwestia w sportach zespołowych i ogólnie w życiu. Na hatach prawie każdy musi na nowo odnaleźć swoją rolę w drużynie i na boisku. Taka odskocznia bywa bardzo pouczająca.

MU: Pewnie spodziewałeś się, że będziesz liderem drużyny. Co Ci daje takie doświadczenie?

RL: Przede wszystkim daje mi to mnóstwo interesujących obserwacji, takich życiowych i takich czysto sportowych. Sprawdzam się w roli stratega, co pomimo dynamiki wydarzeń, utrzymuje mnie w stałej uwadze podczas całego turnieju. Fajnie jest również poczucie, że mogę podzielić się z kimś, tym co mam, w tym przypadku jest to ponad dziewięcioletnie doświadczenie.

MU: Czego mogą się nauczyć doświadczeni zawodnicy grając na takim turnieju, co mogą zyskać dla siebie i swojego rozwoju?

RL: Zauważam, że przekazywanie informacji utrwala je w nas samych. Często dopiero wtedy, po raz pierwszy rzeczywiście je głębiej analizujemy i dzięki temu przyswajamy. Do tego wiadomo, na takim turnieju nie miewa się presji, a to bardzo przyjemna odmiana dla tych, którzy wciąż mają wobec siebie jakieś oczekiwania i stawiają coraz wyższe poprzeczki.

MU: Czego oczekujesz grając na ‘Dragonie’?

RL: Trudno odpowiedzieć czego oczekuje. Chyba tylko tego, na co się umówiliśmy – spotykamy się żeby grać i przy tym dobrze się czuć. Grajmy zatem z dbałością o atmosferę! Całą resztę odbieram jako miłą niespodziankę.

Nietypowe zdjęcie drużynowe | fot. Łukasz Zdunek

Radek poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa, zgarniając przy tym nagrodę MVP. Nagrodę dla najbardziej wartościowej zawodniczki otrzymała Jagoda Steczeń. Drużynie, w której grałam nie udało się wejść na podium, jednak osiągnęliśmy bardzo duży sukces tworząc fajną, zgraną drużynę, której zawodnicy potrafili ze sobą współpracować, wykorzystując swoje mocne strony. Każdy z graczy dorzucił coś od siebie i wyjął przynajmniej dwa razy więcej. Zachęcam przede wszystkim zawodników z doświadczeniem na turniejach rangi mistrzowskiej, a także Reprezentantów Polski do wzięcia udziału w Dragon Cupie za rok. To świetna okazja do podzielenia się wiedzą, a także do ugruntowania jej i sprawdzenia się w roli lidera.

Jeśli lubisz taką formułę turnieju, ale nie udało Ci się dotrzeć na krakowski event  – nic straconego. W maju odbędzie się hatowy turniej w Olsztynie – Hatowiada Ultimate Frisbee Hat Cup

Do zobaczenia!

Reprezentacja trenerów 4skills na Dragonie | foto: Piotr Szauderna

A jeśli wciąż macie wątpliwości czy warto, zobaczcie jak to wszystko wyglądało okiem Filipa:

 

Nadchodzące wydarzenia

Partnerzy

Kontakt

E-mail: kontakt@ultizone.pl

O NAS

@2024 Ł.Dobranowski UltiZone.pl / Since 2017 / Z pasji do ultimate frisbee!