Z pasji do ultimate frisbee!

"When a ball dreams, it dreams it's a frisbee" - Stancil Johnson

Kapitan Girls Stay Home przed EUCF

Kapitan Girls Stay Home przed EUCF

Pod gradobiciem pytań znalazł się Bartłomiej Żyła, trener oraz kapitan drużyny Girls Stay Home z Wrocławia, która w tym roku zdobyła złoty medal Mistrzostw Polski. Teraz wrocławianie szykują się do wielkiego wyzwania, jakim będzie udział w finałach Klubowych Mistrzostw Europy w Caorle koło Wenecji. 24 topowe zespoły Open, które awansowały przez dwu etapowe poziomy kwalifikacji, powalczą o tytuł Mistrza Europy. Rozgrywki rozpoczną się w piątek 29 września i potrwają do niedzieli. Jak to jest zagrać na EUCF? Co słychać u GSH na parę dni przed turniejem? O tym wszystkim w poniższym wywiadzie z Bartkiem.

Łukasz Dobranowski: Jako jeden z niewielu graczy na polskiej scenie open, miałeś zaszczyt grać już na imprezie tej rangi. Jak ocenisz ten turniej z perspektywy gracza patrząc na poziom oraz drogę jaką trzeba pokonać żeby znaleźć się w czołówce?

Bartłomiej Żyła: Zgadza się, jako zawodnik Uprising 4 lata temu miałem możliwość i przede wszystkim zaszczyt wystąpienia w turnieju takiej rangi. Droga była bardzo trudna, ponieważ na początku musieliśmy przejść przez kwalifikacje w Sardicach, gdzie bodajże mieliśmy 3 miejsce, a później najważniejszy etap kwalifikacji – turniej w Mariborze, gdzie zajęliśmy 1 miejsce i awansowaliśmy do grupy Elite (wtedy jeszcze był podział na elite-challenger). Bardzo cieszyliśmy się z tego awansu, ponieważ w 2012 przegraliśmy z thebigEZ (Austria) w niemal dwugodzinnym game-to-go w universe poincie w koszmarnym 36-stopniowym upale.
Mimo że trochę minęło od tamtych dobrych chwil, pamiętam że byłem strasznie zajarany możliwością zagrania na turnieju z wielkimi europejskimi drużynami. W grupie mieliśmy brytyjskie Chevron i fińskie Otso. W kolejnych etapach graliśmy z takimi europejskimi markami jak: Fire of London, Mooncatchers, LuckyGrass czy Ka-pow!
Zagraliśmy 9 praktycznie bardzo wyrównanych meczów, jednak brakowało nam troszkę doświadczenia by wyciągnąć więcej niż 19. miejsce

ŁD: Jako kapitan GSH będziesz miał ciężkie zadanie przywództwa na takim turnieju. Jak nastroje w drużynie, przygotowania, problemy składowe?

: Celem na ten rok były Mistrzostwa Polski, które premiowały nas startem w Klubowych Mistrzostwach Świata w Ohio. Apetyt jednak rośnie w miarę jedzenia i w połowie sezonu na podstawie zgrania i chemii w drużynie widzieliśmy że to będzie NASZ rok.
Przygotowania były praktycznie od momentu off-seasonu. Każdy z nas przepracował solidnie sezon zimowy, później zajęliśmy się wdrażaniem i doskonaleniem nowego playbooka. Z treningu na trening coraz bardziej się zgrywaliśmy i doszliśmy do takiego optymalnego etapu, w którym jesteśmy teraz. Na chwilę obecną zajmujemy się detalami jeśli chodzi o aspekty taktyczne i zdrowo nakręcamy się na zbliżający turniej.
Początkowo mieliśmy nie zabierać żadnych pickupów, jednak kilku z nas ma lekkie urazy, nie czuję się pewnie i nie chcieliśy ryzykować małą ilością osób na tak intensywny turniej. Zdecydowaliśmy się zabrać z nami dobrze nam znanego Zibiego Branieckiego i Benoita Sappensa z belgijskiej druzyny Mooncatchers (przeciwko któremu grałem na EUCF w Bordeaux)

ŁD: Jaki jest cel drużyny Girls Stay Home na ten turniej?

BŻ: Hmmm, celem minimum jest poprawienie seedingu. Realnie patrząc jestem przekonany że możemy powalczyć o wejście do pierwszej dziesiątki turnieju. Osobiście chciałbym abyśmy zagrali wszystkie mecze na swoim lub wyższym poziomie i postawili mocny opór elitarnym europejskim drużynom, co będzie miało miejsce już w grupie, kiedy zagramy z Bad Skid czy Freespeed.

ŁD: Jak wygląda Wasze zaplecze od strony organizacyjnej? Wiemy, że póki co w Ultimate większość graczy opłaca wyjazdy z własnej kieszeni. Lecicie samolotem, śpicie w hotelu ?

BŻ: Niestety w tym przypadku jest tak samo. Wybraliśmy sobie takie “hobby”, które wymaga od nas dużych nakładów finansowych. Po wygranym półfinałowym meczu we Wiedniu z Catchup Graz, kiedy to wiedzieliśmy że pojedziemy do Caorle oczywiście cieszyliśmy się niesamowicie, jednak zaraz uświadomiliśmy sobie że w miesiąc trzeba będzie zorganizować ok. 1000zł, które w przypadku równoległego zbierania środków finansowych na Ohio jest nie lada wyzwaniem.
Jedziemy samochodami, śpimy w domkach i bierzemy ze sobą dużo prowiantu 🙂

Bartek Żyła w akcji (fot. Quentin Dupree La Tour)

ŁD: Czym drużyna Girls Stay Home może zaskoczyć tak doświadczonych przeciwników jak Freespeed czy Bad Skid, których ma w grupie?

BŻ: To było dobre losowanie dla nas, Freespeed czy Bad Skid praktycznie zawsze kończą EUCR w pierwszej ósemce. Są to bardzo atletyczne i doświadczone drużyny, jednak jak każde mają swoje słabsze momenty. Nie ukrywam że bardzo liczę na nasz mocny fizyczny defence, który przeszkodzi w konstruowaniu akcji i zdobywaniu punktów. Atak z reguły musi być mocny i jestem przekonany że w tym przypadku też tak będzie. Dodatkowo po cichu liczę na to, że przeciwnicy podejdą do meczu z nami jak do “wygranego”, może trochę ich to rozluźni, zaczną popełniać proste błędy, a wtedy my pokażemy na co nas stać.

ŁD: Jak wygląda struktura drużyny na ten turniej, macie podział na specyficzne linie (atak, obrona, atak strefowy, obrona strefowa), czy raczej decydujecie się na linie pod wpływem chwili i sytuacji na boisku?

BŻ: Praktycznie od dwóch lat gramy stałymi liniami obrony i ataku. Ludzie grając cały czas ze sobą na treningach i turniejach są bardzo dobrze zgrani i to po prostu jest klucz do sukcesu. Czasami, kiedy w meczu jest kluczowy moment, to w zależności od dyspozycji dnia gracza lub jego zmęczenia wybieram power linię. Drużyny, które grały przeciwko nam wiedzą jak fizycznie dobry mamy defence i taki preferujemy, w zależności od pogody wlatuje czasami zonka (obrona strefowa) ;). Atak i nasz playbook to już nasza słodka tajemnica 😉

ŁD: Jakie masz oczekwiania personalnie na ten turniej? Stresujesz się, pełniąc rolę kapitana przed tak dużym startem, masz jakieś obawy?

BŻ: Kiedy pierwszy raz przeczytałem to pytanie, chciałem od razu odpowiedzieć „Nie, wszystko będzie po staremu”. Jednak chwilę zastanawiając się nad odpowiedzią zrobię to w inny sposób.
Bycie grającym trenerem jest nie lada wyzwaniem. Jest to przede wszystkim duże obciążenie psychiczne, z którym na początku nie mogłem sobie poradzić. Jestem pewny że są dalej aspekty, którymi mógłbym kierować troszkę odmiennie, ale czasami pod wpływem emocji i chwili wybieram tak, a nie inaczej. Najważniejszy jest spokój wewnętrzny, rozsądne wybieranie linii na boisku, analizowanie sytuacji na boisku i dobieranie do tego odpowiednich taktyk zarówno w obronie jak i ataku.
Nie stresuję się faktem, ze jest to ogromny turniej. Dla mnie to kolejny turniej i kolejne mecze z moją ukochaną drużyną. Ufam im, oni ufają mnie. Jestem przekonany że damy z siebie 110%.

ŁD: Awans do finału klubowych mistrzostw Europy to wielki sukces. Czy mógłbyś pokrótce przybliżyć nam drogę GSH do tego turnieju?

: Tak, zdecydowanie, to ogromny sukces!
Zacznę może od pierwszego turnieju kwalifikacyjnego w czeskich Sardicach, na którym poczuliśmy po raz kolejny, że robienie off-seasonu to bardzo ważna sprawa oraz że sumienne drużynowe treningi popłacają. Od pierwszego meczu czuliśmy się bardzo mocni, co zaowocowało wygraną grupy. Bardzo ważnym meczem, który bardzo nas podbudował wewnętrznie był wygrany cross z Mojrą Warszawa. Od dłuższego czasu nie możemy znaleźć recepty na Prague Devils, choć obydwa mecze z nimi w tym sezonie były bez presji, stąd może te przegrane. No nic… Sardice zakończyliśmy na 2. miejscu i mogliśmy szykować się na ostateczne kwalifikacje we Wiedniu.

Byłem zadowolony, kiedy zobaczyłem kogo mamy w grupie. Choć w sumie to nie było znaczące, bo i tak później graliśmy crossa z drugą grupą, to jednak zajęcie 1. miejsca w grupie było kluczowe dla późniejszych wydarzeń. Chyba najładniejszy mecz zagraliśmy z Innsidersami, gdzie pewnie wygraliśmy 15-9 zdobywając w meczu 2 callahany. Następną godną uwagi wygraną była ta z Yellow Block, gdzie w universe poincie wygraliśmy i już wtedy, dzięki przegranej Prague Devils z Cosmo, wiedzieliśmy że wyjdziemy z pierwszego miejsca w grupie.
W niedzielny poranek wstaliśmy wszyscy strasznie nabuzowani i czuliśmy że ten półfinał z Catchupem, to będzie właśnie TEN mecz na który tak mocno trenowaliśmy.

Początek meczu to bodajże 4-1 dla nas i przewaga 2-3 punktów utrzymywała się do końca pierwszej połowy. Następnie jak to w przypadku polskich drużyn, była lekka „cebula” i mecz zrobił się na styku. W końcówce zrobiliśmy przełamanie na 12-12 i o wszystkim decydował universe point. Podziwiałem z boku chłopaków, którzy na niesamowitym zmęczeniu biegali za austriackimi graczami i skutecznie ograniczali ich grę. Przeciwnicy mieli aż trzy szanse na zakończenie spotkania, jednak to do nas należał ostatni punkt. Przy drugiej stracie w ostatnim punkcie zastąpiłem lekko kontuzjowanego Parysa, miałem troszkę więcej sił od kryjącego mnie przeciwnika, dostałem hucka od Wojtka Pietrzyka i nie pamiętam kiedy ostatni raz tak mocno cieszyłem się ze zdobytego punktu. Wtedy było już jasne – jedziemy do Caorle na EUCR, jako druga polska drużyna w historii.

 


 

ŁD: Czym różni się drużyna Girls Stay Home od Uprising? Czy oprócz różnicy w osobistościach zawodników da się dostrzec jakieś inne rzeczy?

BŻ: Ciężko jest mi się wypowiadać na temat drużyny, która tak na prawdę nie wiem jak funkcjonuję. Uprising miało małe odrodzenie w tym roku i na turniej w Czechowicach-Dziedzicach przyjechały osoby ze starszego składu, również zawodników grających na EUCF w Bordeaux. Z tego co wiem nie trenują jednak regularnie, więc za dużo nie można było się spodziewać. Bardzo pozytywnie mogę się odnieść do “młodszej” części składu, która w niedalekiej przyszłości może coś zdziałać na polskiej scenie Ultimate.

Girls Stay Home to gracze na poziomie półprofesjonalnym. Piszę tak, ponieważ nie zarabiamy tym na życie, jednak nasze podejście do sportu jest na poziomie profesjonalnym. Od listopada trenowaliśmy z dyskiem niezależnie od warunków pogodowych, robiliśmy porządny off-season, gdzie niektórzy z nas mieli po 12-14 jednostek treningowych w ciągu tygodnia, ciągła suplementacja, rollowanie przed/po treningu. Mamy porządnie przerobiony playbook, zwracamy uwagę na detale m.in. w poruszaniu się po boisku, ustawieniu w obronie, analizujemy grę przeciwników dzięki czemu jesteśmy tak dobrze ze sobą zgrani. Mamy mocny wewnętrzny team spirit.
Myślę że to mogą być elementy, które różnią nas od innych polskich drużyn.

ŁD: Czy mistrzowie Polski mają jakieś plany po EUCF? Jak będą wyglądały najbliższe miesiące w drużynie?

BŻ: Na chwilę obecną jedynym planem jest odpoczynek 🙂 Każdy z nas jest wykończony tym sezonem i chcemy około miesiąca po prostu odpocząć od dysku. Zapewne będziemy spotykać się integracyjnie na koszu, czy piłce nożnej, lub po prostu wieczorami 🙂
Po EUCFie zrobimy spotkanie podsumowujące sezon, na którym dokładniej omówimy cele na off-season i sezon właściwy.

ŁD: Dzięki bardzo i widzimy się w Wenecji!

: Dzięki, do zobaczenia.

 

Nadchodzące wydarzenia

Partnerzy

Kontakt

E-mail: kontakt@ultizone.pl

O NAS

@2024 Ł.Dobranowski UltiZone.pl / Since 2017 / Z pasji do ultimate frisbee!