foto tutułowe: Agnieszka Skorupka. Zapraszamy do lektury opinii Mikołaja “Smoka” Smogóra na temat poszanowania zasady bezkontaktowości w polskim ultimate. To ważny temat, o którym wszystkie drużyny powinny pamiętać przygotowując się do imprez rangi mistrzowskiej i edukując młodych adeptów ultimate frisbee.
Wpis z pamiętnika po Mistrzostwach Polski, który zawieruszył się w oczekiwaniu na opadnięcie emocji, a z racji zbliżającej się halówki znów stał się aktualny.
Już po pierwszej przechadzce po Polach Marsowych stwierdziłem, że do tegorocznych rozgrywek ktoś dorzucił więcej jalapeño. Okazjonalne turlanie się po ziemi, krzyki z bólu i strumień łez z biegiem czasu stały się mniej okazjonalne. Chociaż ciskanie plackiem, jak chyba każda forma aktywności fizycznej, wiąże się z ryzykiem uszczerbku na zdrowiu, to wydaje mi się, że ryzyko to urosło wraz z dojrzewaniem polskiej sceny. Niegdysiejsze kontuzje, związane głównie z brakiem przygotowania fizycznego, nieszczęśliwymi zderzeniami czy pechowymi upadkami, ustąpiły miejsca zagraniom niebezpiecznym. Nie wiem, czy wpływ na to mają najnowsze odżywki na bazie chitynowych pancerzyków żuka gnojarza, wzrost prestiżu rozgrywek, przeglądanie highlightów pierwszej ligi women masters w Vancouver do trzeciej rano czy, mam wielką nadzieję, był to zwykły zbieg okoliczności, ale olbrzymia skala ryzykownych poczynań na boisku stała się faktem.
Kiedy biegnie się równolegle z kimś w tę samą stronę, to nie dość że w oczywisty sposób można łatwiej zareagować na jego ruchy, to jeszcze siły podczas ewentualnego zderzenia mają ten sam kierunek, więc ich wypadkowa jest mniej szkodliwa. Ale w szkole zagrań obronnych pojawił się nowy dzieciak i wszystkim uczniom z miejsca opadły szczęki – off-man d. Lay-outy w osoby stojące w miejscu, biegnące prostopadle, czy wręcz z naprzeciwka stały się rutyną (przy tej ostatniej sytuacji, w której obrońca odpuścił handlera i rzucił się w kierunku dysku skierowanego do rąk cuttera nadbiegającego in, co skończyło się zderzeniem klasy “czoło-klatka piersiowa”, musiałem spytać się Wiki, czy też to widziała, bo nie chciałem uwierzyć własnym oczom).

Dodatkowm hitem na szkolnym korytarzu zarówno w ataku, jak i w obronie stały się lay-outy dla samej próby. Kiedy ktoś minie się z dyskiem na odległość 40 centymetrów, to w mojej ocenie powinien umówić się na spóźnioną wizytę u okulisty albo, co gorsza, u psychiatry. A uwierzcie mi, proszę, że 40 centymetrów różnicy przy niektórych tegorocznych akrobacjach to nieomalże skuteczny chwyt. Nawet jeśli nie ma nikogo w pobliżu, promowanie lotów koszących z zerową szansą na powodzenie skutkuje łatwiejszym ich dokonywaniem w sytuacjach mniej klarownych.
Bo tak naprawdę nie chcę obarczać winą osób, którym zdarzyła się jedna lub druga sytuacja, tylko zapłakać nad brakiem reakcji wewnątrz drużyn. Oczywiście tutaj jawnie spekuluję, ponieważ nie śledziłem ani kółek pomeczowych, ani rozmów przed kolejnymi spotkaniami, ale trudno mi w nie uwierzyć albo chociaż w ich skuteczność, jeśli osoby z tych samych drużyn dopuszczały się podobnych wybryków w tym samym lub następnym meczu. Zdaję sobie sprawę ze wszystkich procesów grupowych utrudniających krytykę członków grupy własnej w stresowej sytuacji walki z grupą obcą, więc może warto o tym porozmawiać przed turniejem, zwłaszcza że na pierwszej stronie zasad gry, pierwszym przykładem zachowania zgodnego z duchem sportu jest poinformowanie kolegi z drużyny, jeśli zrobił coś nie fair (1.5.1).
I oczywiście można wyszukiwać wszystkie argumenty potwierdzające niejednoznaczność sytuacji i trudność jej oceny w ułamku sekundy, ale czy właśnie ta niepewność nie powinna w każdym przypadku wiązać się z szacunkiem do drugiego człowieka i odpuszczeniem? Mało jest rzeczy na tym świecie, za które warto wyrządzić komuś krzywdę, a wygrywanie w plastikowe kółko na pewno nie jest jedną z nich. Trzy dni po turnieju niezależnie od tego, czy skończysz ze złotem na szyi czy na ostatnim miejscu, wpadniesz w otchłań Microsoft Office, wyjść do kina z nowo poznanym brunetem i zabijania dzików w Ashenvale, a jedyna osoba, która będzie jeszcze długo wspominać mistrzostwa, to ta zmuszona do nauki mycia zębów lewą ręką.

Brak komentarzy